Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Sandi z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 13460.80 kilometrów w tym 99.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 15.18 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Sandi.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
48.74 km 0.00 km teren
03:33 h 13.73 km/h:
Maks. pr.:37.85 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

..z poślizgiem

Czwartek, 28 stycznia 2016 · dodano: 29.01.2016 | Komentarze 2


 Dzień wolny postanowiłam spędzić na rowerze. Nie licząc jednej przejażdżki do pracy i z pracy, to jest to moja pierwsza wycieczka w tym roku :) Mało tego, pierwsza samotna wyprawa do lasu. Trochę się bałam, nie powiem ale chciałam sprawdzić czy to faktycznie takie straszne. Temperatura oscylowała w okolicach +5 stopni, nie było słońca. Zapakowałam mapę w koszyk i ruszyłam w stronę Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Dalej jadąc przez Mościska dojechałam do leśnego parkingu. Na jego terenie znajduje się pomnik upamiętniający Żołnierzy Wyklętych..




 Postanowiłam zatrzymać się tutaj na chwilę i podpompować sobie koła. W palenisku leżało nadpalone drewno. Obok zastrugane patyki na kiełbasę. Szkoda, że tak ciężko zebrać chętnych na ognisko..


 
  Droga z Szydłowca do Toporowa jest bardzo przyjemna, asfalt gładki jak stół bo jeszcze względnie nowy. Szkoda tylko, że śnieg który stopniał odsłonił mnóstwo śmieci w rowach. Ludzie nigdy się nie nauczą porządku. Nie wiem jaki problem jest zabrać śmieci ze sobą, lub wyrzucić je do jednego ze śmietników, które stoją praktycznie na każdym leśnym parkingu..



 W Ostrowach Tuszowskich obok kościoła skręciłam w prawo na Przyłęk. Po drodze jednak postanowiłam wstąpić na jeden z moich ulubionych punktów widokowych, na Złotą Górę. Warto wybrać się tutaj latem, przespacerować się lub przejechać rowerem ścieżkę dydaktyczną " Po Złoto na Górę" i na koniec zapalić ognisko. A wszystko to z ładnymi widokami na Puszczę Sandomierską. Jak jesteście ciekawi jak dokładnie wygląda to miejsce to zapraszam do mojego wpisu "Po Złoto na Górę"



 Zaczął kropić deszcz więc schowałam się pod wiatą. Tak sobie siedziałam i spoglądałam na okolicę , kiedy z zamyślenia wyrwał mnie szelest za plecami. Okazało się, że drogą obok wiaty idzie jakiś pan. Pan był tak mocno zawiany, że ledwo patrzył na oczy. Na szczęście chyba mnie nawet nie zauważył :)



Przed samym Przyłękiem mała nagroda. W końcu jakiś zjazd, bo do tej pory miałam cały czas pod górkę..



  Na końcu wsi Przyłęk droga asfaltowa się kończy i zaczyna szutrowa która prowadzi w las..


 
 Minęłam budynek nadleśnictwa Tuszyma i zatrzymałam się przy tablicach informacyjnych "Rezerwatu Buczyna na Płaskowyżu Kolbuszowskim". Jest tu ścieżka dydaktyczna. Nie powiem kusiło mnie, ale nie chciałam się tam samotnie zapuszczać. Niestety moja świetna orientacja w terenie zazwyczaj kończy się po wjechaniu do lasu :)  



 Las w tej okolicy bardzo mi się spodobał..



 W pewnym momencie przy drodze zauważyłam koziołka szukającego pożywienia na poboczu drogi. Niestety kiedy byłam już bliżej nie nie udało mi się zrobić mu drugiego zdjęcia, bo czmychnął w zarośla..



 Niestety za górką czekała mnie niemiła niespodzianka. Droga okazała się jednym wielkim lodowiskiem z warstwą wody na powierzchni. Na nic się zdało moje hamowanie. Mój trekking na cienkich oponach z letnim bieżnikiem wpadł w poślizg, przewrócił się na mnie i tak sobie razem sunęliśmy po tym lodzie jakieś dobre 10m :)



 Na szczęście skończyło się tylko na obitym i mokrym tyłku. Rower stracił podtrzymanie przedniego błotnika, które było plastikowe i pękło. Jakoś to połatałam, żeby mi nie tarło o oponę i postanowiłam rower trochę poprowadzić..


 
 Dalej droga była trochę lepsza, wiec mogłam jechać...



 W tym miejscu minął mnie jeden samochód. Po za tym nikogo nie spotkałam..
 
 

  Znów lodowy koszmar. Tutaj nie było szans na jazdę, więc prowadziłam rower trochę po śniegu, trochę po lodzie. Czasem trafiło się fajne pobocze..



 Jakbym wiedziała w co się pakuję to chyba bym się na tą trasę nie zdecydowała o tej porze roku. Zmyliło mnie to, że od kilku dni temperatura jest cały czas na plusie i śnieg wszędzie w okolicy stopniał. W lesie niestety jeszcze nie do końca. Wyjechałam z drogi pożarowej nr 7 po prawej stronie. Ta po lewej to droga pożarowa nr 5. Nie wiem dokąd prowadzi, ale na wiosnę postaram się sprawdzić :)



 W końcu znalazłam się na ulicy Kolejowej, która prowadzi na osiedle Rzochów..



 Tu już zdecydowanie było lepiej..



 Przed wjazdem do miasta drogę przebiegło mi stado sarenek. Szkoda, że nie miałam czasu na zmianę ustawień w aparacie dlatego zdjęcie wyszło nie wyraźne..



Ostatnie 10 km do domu okazało się najgorsze. Zerwał się paskudny wiatr pod który ledwo dawałam radę jechać. Ostatecznie udało mi się dotrzeć do domu przed zmierzchem :)
Kategoria 25-50km



Komentarze
Sandi
| 18:38 środa, 3 lutego 2016 | linkuj faktycznie mimo kilku niedogodności było fajnie..dziękuję :)
stachuj51
| 20:51 piątek, 29 stycznia 2016 | linkuj Fajny wypadzik
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!